sobota, 22 marca 2008

Jak wpaść na genialne, oryginalne pomysły, które można wykorzystać we wszelkiej twórczości, pracując z podświadomością. Sprawdzony sposób.

O CZYM JEST TEN WPIS: Opisuję metodę pracy z podświadomością, którą wykorzystywałem do "łowienia" genialnych pomysłów na teksty, rysunki, designy, sceny dla powieści lub opowiadania i wiele, wiele innych.

Jak pracować z podświadomością i wpaść na genialne w swej oryginalności pomysły?

Świadomie pracować z podświadomością zacząłem przed kliku laty; po przeczytaniu książek Josepha Murphy'ego pt. "Potęga Podświadomości" i "Energia z Kosmosu" i Steve'a i Connirae Andreas "Serce umysłu" w nieoczekiwany sposób połączyłem techniki zawarte w tych książkach z własną wiedzą na ten temat. Wcześniej oryginalne i cenne pomysły, które mogłem wykorzystać w swojej twórczości - rysunkach, wierszach i prozie - były relatywnie rzadkie... tak rzadkie, że musiałem każdy z nich sobie przypomnieć i zapisywać (wcześniej popełniałem ten błąd, że liczyłem na dobrą pamięć albo zapisywałem je na luźnych kartkach, które później z gracją gubiłem) i tak pomysły z kilku ostatnich lat, które próbowałem zabrać zajęły zaledwie jedną stronę A4 na samym końcu notatnika. Jednakże od kiedy zacząłem szukać pomysłów na rysunki pracując z podświadomością, ilość i jakość pomysłów nieporównywalnie wzrosła; podczas każdej sesji (zwykle przed pójściem spać albo tuż po przebudzeniu, kiedy jeszcze byłem śpiący) byłem w stanie zapełnić od trzech do pięciu stron formatu A4 pomysłami. Pomysły na rysunki utrwalałem albo szybkimi szkicami albo pisemnymi opisami zależnie od potrzeb (czasem moją uwagę zwracał tylko jeden element, który nie wymagał szkicu) stopnia skomplikowania danego pomysłu.
Jeśli będzie taka możliwość, załączę zdjęcia notesu, które pokazują różnicę pomiędzy pomysłami zbieranymi świadomie (ostatnia strona notatnika) i tymi zebranymi dzięki współpracy podświadomości.

W czym można wykorzystać pomysły wypracowane przy pomocy podświadmości?

Możliwości są praktycznie nieograniczone. Ja wykorzystywałem ją m.in. do wymyślania oryginalnych, działających na wyobraźnię prac plastycznych, zdjęć i fotomontaży... co zaś się tyczy zdjęć, moja wiedza na ten temat była i jest głównie teoretyczna (do niedawna nie miałem aparatu, więc nie było możliwości sprawdzenia jej w praktyce), ale te pomysły na zdjęcia były tak niesamowite, że chętnie dodałbym takie zdjęcia do ulubionych, gdyby takie zdjęcia wykonał ktoś inny.
Obecnie wykorzystuję podświadomość do zapisywania oryginalnych, ciekawych scen, dialogów, pomysłów, technik i tym podobnych rzeczy, które mogę wykorzystać w powieści nad którą obecnie pracuję. Do czego jeszcze może ta technika się przydać? Jeśli ktoś pisze wiersze, może to być źródło błyskotliwych myśli, gry słownej albo w innym przypadku zapadającego w pamięć tekstu piosenki.
W moim przypadku praca z podświadomością zaowocowała oryginalnymi imionami i nazwami, więc jeśli ktoś potrzebuje chwytliwego tytułu książki albo nazwy zespołu, szczerze polecam tę metodę. Nie wątpię też, że będzie to źródło nowatorskich rozwiązań i inspiracji dla wynalazców. Niestety, sam nie mam uzdolnień technicznych, więc wynalazki po prostu opisuję w mojej powieści w nadziei, że znajdzie się ktoś, kto zechce przysłużyć się ludzkości i znajdzie dla nich inne zastosowanie albo sposób na ich skonstruowanie.
Generalnie, jeśli masz jakąś pasję albo szeroką wiedzę na dany temat, podświadomość pomoże Ci znaleźć nowe rozwiązanie albo wpaść na coś, co możesz opatentować albo sprzedać przedsiębiorstwu, w którym pracujesz. Jak? Czytaj dalej.

Jak to działa?

Jeśli czytałeś biografie sławnych odkrywców i wynalazców, zauważysz, że wielu z nich wpadło na swój genialny pomysł we śnie: dla przykładu odkrywca struktury benzenu Friedrich August Kekule i Dymitr Mendelejew (zainteresowanych odsyłam tutaj: http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kalendarium/article.htm?id=298388 ).
Co ma sen wspólnego z podświadomością? Zaraz wszystko wyjaśnię. Jeśli interesowałeś się trochę budową mózgu, wiesz, że mózg podzielony jest na dwie półkule i każda z nich spełnia odrębną funkcję, choć wzajemnie na siebie wpływają. Lewa odpowiada za wszystko, co ceni sobie społeczeństwo najbardziej: rozsądek, logikę, porządek i uporządkowywanie, konkrety i liczby, pracę, struktury i przejrzystość itp. podczas gdy prawa za wszystko, z czego społeczeństwo drwi, czym pogardza lub nie traktuje poważnie: sen i odpoczynek ("bumelant to wróg narodu"), marzycielstwo, artyzm (każdy kto wykazywał skłonność do twórczości artystycznej słyszał przynajmniej raz "Wziąłbyś się za poważną robotę" albo "Skarbie, nie utrzymasz się z tego!"), myślenie obrazowe, wyobraźnię, emocje ("faceci nie płaczą")... ba, nawet szkoła działa głównie z myślą o dzieciach z dominującą lewą półkulą, a tych z prawą też próbuje się uczyć "logicznie", co się kończy tym, że "niekumatych" prawomózgowych nazywa się tumanami i matołami. Właśnie... z podświadomością najlepszy kontakt ma prawa półkula, a w życiu codziennym jest spychana na bok i zagłuszana przez lewą półkulę, która odpowiada za m.in. za pracę i wysiłek umysłowy. Stan relaksacji potrzebny do kontaktu z podświadomością osiąga się nie przez świadomy wysiłek, ale przez relaksację, hipnozę czy inne odmienne stany świadomości, jak choćby sen.
Zasypianie jest procesem wyłączania się lewej półkuli (istnieje takie zabawne zjawisko, że budzona osoba odpowiada "No! No!" zgadzając się ze wszystkim, co ktoś powie bez względu na to, czy powie się jej, że dom się pali czy też, że jest skończonym idiotą) i im głębsza faza snu tym lepsze efekty, ale i tym samym trudniej wpływać na przebieg całego procesu; tak więc jeśli zamierzasz zasnąć z zamiarem "wyśniania" scenariusza, który przyniesie Ci oskara, możesz się po przebudzeniu srogo rozczarować, co jednak nie znaczy, że najgłębsza faza snu (mózg działa wtedy na falach mózgowych o innej częstotliwości; są fale alfa, beta, teta) jest bezużyteczna, bo w końcu Maria Shelley napisała "Frankensteina" na podstawie koszmaru, który jej się przyśnił.
Wracając jeszcze do dzieci i uczenia się... Jak wiesz, dzieci wierzą swoim rodzicom na słowo (na ogół) i dlatego łatwo sprawić, by uwierzyły, że przyjdzie po nie Pan Bałagan, wpakuje je do worka i porwie, jeśli nie będą sprzątały w pokoju (przykład z własnego dzieciństwa:)), a to dlatego, że ich prawa, kreatywna, odpowiadająca za wyobraźnię półkula dopiero później, podczas dorastania zostaje (zwykle zostaje, bo niektórzy z fazy prawomózgowej nie wyrastają) "osłonięta" przez rozsądną, logiczną, krytyczną i wątpiącą lewą półkulę... czyli krótko mówiąc numery z Panem Bałaganem czy podobne już nie przejdą. To właśnie lewa, rozsądna, logiczna półkula mózgowa jest odpowiedzialna za wszystkie nasze wątpliwości typu "to na pewno się nie uda", "ja się do tego nie nadaję" albo "nigdy nie nauczę się rysować" i bunt młodzieńczy, kiedy młodzi zaczynają dostrzegać fałsz i niezgodność pomiędzy tym, co rodzice ich uczą, a tym, co sami robią. Z kolei to, co nazywamy "sercem" ma swoją siedzibę w emocjonalnej prawej półkuli, dlatego też to co, wywołuje w nas emocje, chwyta za serce ma największą szansę pobudzić naszą wyobraźnię. Wiesz pewnie też, że na emocjach grają wszystkie reklamy i dlatego ludzie często kupują rzeczy, których w gruncie rzeczy wcale nie potrzebują. Kupują je, bo reklama sprawiła, że to coś CHCIELI (emocjonalna prawa półkula), a nie POTRZEBOWALI (to domena lewej półkuli).
Choć z powyższego może wynikać, że to, która półkula jest dominująca jest cechą wrodzoną i stałą, a możliwość wpływu na rozwój półkul mieli jedynie rodzice wiele lat temu, gdy z lepszym lub gorszym skutkiem próbowali nas wychować, ale w dalszej części tego tekstu zrozumiesz, że wcale tak nie jest i winą za niedostateczny rozwój danej półkuli należy obarczać własne lenistwo. Niech za przykład posłuży przykład Richarda Feynmana, któy pomimo tego, że zajmował się poważnymi rzeczami jak fizyką ("fizyk teoretyk amerykański, jeden z głównych twórców elektrodynamiki kwantowej, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w roku 1965 za niezależne stworzenie relatywistycznej elektrodynamiki kwantowej - cytat z Wikipedii), umyślnie rozwijał swoją prawą półkulę mózgową grając na bębnach czy malując ("Richard Feynman nie stronił od uprawiania sztuki, grał na bębnach, malował" - czytat z Wikipedii). Nigdy nie jest za późno na rozwijanie którejś z półkul i wydaje mi się, że główną różnicą pomiędzy tym, jak uczy się dziecko, a dorosły jest to, że dziecko robi coś i uczy się robiąc, podczas, gdy dorosły połowę czasu traci na powtarzanie sobie "no, przecież widzę, że mi to nie idzie, to po co mam to robić"? Zresztą, istnieje nawet coś takiego jak "syndrom małego Chińczyka". Ludzie uważają, że chiński jest niemożliwy do nauczenia się, a mimo to miliony małych Chińczyków radzi sobie z tym w przeciągu kilku lat. Dlaczego? Bo nie wiedzą, że chiński jest trudny...
Zapytasz pewnie, czy trzeba najpierw rozwinąć prawą półkulę, by móc z tej metody korzystać. Na ogół nie. To znaczy, jeśli nie masz problemu z wyobrażeniem sobie czegoś (słyszałem dotychczas o jednej zakochanej w logice osobie, która nie potrafiła sobie wyobrazić NICZEGO), masz sny (a słyszałem, że są tacy, którzy ich nie mają), masz jakiś talent artystyczny, potrafisz coś stworzyć na wzór nawet nieuświadamianego obrazu w twojej głowie lub jeśli czytasz o funkcjach prawej półkuli i widzisz, że z większością tych rzeczy twój mózg nie miał większych problemów, śmiało możesz zacząć od dziś. Dzięki tej metodzie nie będziesz musiał sięgać po podejrzane środki, które wprawią cię w stan podwyższonej łączności z podświadomością ani czekać na coś, co cię w taki stan wprawi.
Są stany umysłowe, w których logiczna półkula zostaje niemal całkowicie wyłączona i nie przeszkadza dalej w łączeniu na pozór niezwiązanych i nie pasujących do siebie myśli, obrazów, emocji, pomysłów itp. Część tych stanów można osiagnąć świadomym wysiłkiem, a część albo się nie da, albo jest to wysoce niewskazane Te stany to ogólnie nazywane odmiennymi stanami świadomości, a są to: głęboki sen (Mendelejew "wyśnił" swoją tablicę), hipnoza (Edgar Cayce, śpiący prorok i mocno wierzący Protetestanta znajdywał w hipnozie lekarstwa na nieuleczalne choroby, cytował całe fragmenty usunięte z Biblii, przepowiadał przyszłość itp.), alkohol i narkotyki (nie polecam tego ani trochę - bez względu na to, co powiesz palenie zmniejsza ilość tlenu we krwi, który jest KONIECZNY dla skutecznej pracy mózgu, a narkotyki wpędzą cię w stan, w którym będzie liczyło się tylko naćpanie, a nie twórczość, a poza tym zrujnują ci zdrowie tak jak amfetamina, która powoduje wypadanie zębów. Źródłem geniuszu Philipa K. Dicka były raczej jego obsesje, któe potrafił z niewyobrażalną sugestywnością przelewać na papier), medytacja (korzysta z tego wielu pisarzy, np. Holly Lisle, autorka genialnej serii poradników pisarskich "How to Build a World/Language/Plot/Character Clinic", czyli "Jak zbudować Świat/Język/Fabułę/Postać"), marzenie i bierne, przyjemne odpoczywanie (marzenie o czymś, co chcemy zrobić wprawia nas w dobry, prawopółkulowy nastrój i sam fakt marzenia wyłącza lewą, krytyczną półkulę, bo marząc wyobrażamy sobie coś, co lewa uznaje za nierealne i w co usilnie wątpi), czytanie czegoś zmuszającego do myślenia, działającego na emocje/wyobraźnię (emocji raczej nie wywoła zdanie typu: "pada śnieg", ale załóżmy, że spodobał Ci się wers piosenki "Tears Have No Name" zespołu ...And Oceans, który brzmi: "In oceans of heaven/ The tears have no name" [w oceanach nieba łzy nie mają imienia] i natychmiast zaczynasz rozważać znaczenie tych słów, wyobrażasz sobie niebo jako ocean, a tym samym stwarzasz środowisko z którego wyłaniają się kolejne myśli, postaci, wydarzenia - może nagle zaczynasz widzieć pomysł na powieść, którą aż cię korci by napisać), wprowadzanie się w stan relaksacji innymi metodami, np. poprzez Jogę, wprowadzenie się w trans (jak to robią ludy pierwotne poprzez monotonne usypiające uderzanie w bębny) czy wreszcie praca z podświadomością tuż przed snem albo tuż po obudzeniu. To oczywiście nie wszystko, gdyż w taki stan może też wprowadzać pewna muzyka labo samo wykonywanie ulubionego zajęcia.

Czy każdy może pracować z podświadomością?

Napiszę to tak: człowiek z dominującą lewą półkulą to miłośnik logiki, naukowiec i "Racjonalista", podczas, gdy ten z dominującą prawą to artysta albo przynajmniej osoba uważana przez społeczeństwo za ekscentryka albo lekkoducha (napędzany emocjami). Piszę to dlatego, że zatwardziałym "racjonalistom" trudno jest złapać kontakt z prawą półkulą mózgu i dopiero sny torturują ich wizjami, które okaleczają prawa fizyki i ich ukochaną logikę na wszelkie możliwe sposoby... zakładając oczywiście, że mają sny, bo znam osoby, które twierdzą, że im się nic nigdy nie śni (być może po prostu nie pamiętają ani jednego snu, co też jest możliwe). Myślę, że umiejętność pracy z podświadomością nie jest wrodzona i może się tym posługiwać każdy, kto ma choć trochę otwarty umysł i nie zniechęca się początkowymi trudnościami (zakładam, że początkujący będą często wątpić w sens tego, co robią). Sam nie jestem ani ściśle prawomózgowy, ani lewomózgowy, tylko tak jakoś pośredku z pewną przewagą prawomózgowości:) A co do wątpienia i zamartwiania się... jestem silnym introwertykiem, więc wątpię i zamartwiam się niemal równie często, co oddycham. I jakoś mi to nie przeszkadza we wprowadzeniu się w ten stan. Mało tego, był okres, że nie miałem ani czasu ani specjalnie ochoty wprowadzać się w ten stan i odkryłem, że sam proces kontaktowania się z podświadomością został zapisany do podświadomości dzięki czemu stał się pewnym nawykiem. W każdym razie ta umiejętność nawet po roku przerwy nie zaniknęła ani nie stała się słabsza.

Dlaczego podświadomość jest skarbnicą pomysłów?

Na dobrą sprawę niewiele jest rzeczy, które z całą pewnością można powiedzieć o podświadomości. Na pewno można powiedzieć o niej to, że istnieje, na pewno można mieć na nią wpływ, na pewno "osiadają" tam wszystkie nawyki, często powtarzane czynności i same przyzwyczajenia, na pewno w podświadomości tkwi ta najbardziej zwierzęca część nas, popędy. No i to, że najlepszy kontakt ma z nią prawa półkula, gdyż prawa półkula odpowiada za stan spoczynku, a lewa za wysiłek.
Nie do końca jest jasne, co dokładnie w podświadomości siedzi, ale eksperymenty z hipnozą regresywną potwierdzają, że tkwią tam nawet wrażenia z życia płodowego, a na pewno wspomnienia z wczesnego dzieciństwa i mają na nas wielki wpływ chociaż na ogół nie zdajemy sobie z nich sprawy. Hipnoza regresywna zdaje się też potwierdzać, że w podświadomości przechowywana jest pamięć z poprzednich wcieleń. Jest ona nieaktywna dla naszego własnego bezpieczeństwa - czytałem o kimś, to podczas sesji hipnozy regresywnej przypomniał sobie ukochaną kobietę z poprzeniego wcielenia i skończyło się to tak, że w obecnym życiu rozpaczliwie zaczął jej szukać. Moja metoda jednak nie opiera się na hipnozie regrsywnej ani niczym podobnym, więc nie ma się za bardzo czego obawiać.
Sądzę, że właśnie w strzępach wspomnień z poprzednich inkarnacji należy dopatrywać się wszystkich fobii (ktoś, kto ma lęk wysokości albo doznał szoku we wczesnym dzieciństwie albo zginął spadając z wysokości w poprzenim wcieleniu i fobie są programem, które mają człowieka uchronić przed podobną śmiercią), myśli krążących w naszych głowach i dziwnych skłonności, które trudno czymkolwiek wytłumaczyć. W przeciwieństwie jednak do zwykłych pomysłów wymyślonych na poczekaniu, myśli z podświadomości zawsze noszą ze sobą mocny ładunek emocjonalny tak ważny choćby w przypadku pisania książek (pisarz Ray Bradbury umyślnie robił listy tego, co go "ruszało" w dzieciństwie np. 'potwór' na szczycie ciemnych schodów i czekał aż podświadomość je połączy nie przejmując się za bardzo logiką. Same emocje czyniły opowieść niezwykle sugestywną). Pomysły mające swe źródło w podświadomości nie są sztuczne jak kolaż. Można powiedzieć nawet, że skoro się tam w podświadomości znalazły musiały się jakoś przejawić albo w życiu zewnętrznym jako wydarzenie albo jako emocja, które dojrzała i przybrała kształt myśli. Innymi słowy, jeśli korzystasz z podświadomych zasobów, nie stwarzasz niczego od nowa - to coś już kiedyś się wydarzyło albo w życiu, albo w sercu osoby, którą byłeś.
No, po tym przydługawym wstępie można przejść do opisu metody, której używam, by zacząć współpracę z podświadomością.

METODA...
Ok, jak mam się zabrać za pracę z podświadomością?

Stosuję dwie metody: jedną bardziej świadomą, która jest krótszą wariacją drugiej, a drugą w stanie, kiedy jestem śpiący. Zacznę od tej ostatniej.
Oto, co musisz zrobić: Przygotuj sobie dobry, niezawodny, nieprzerywający długopis lub ołówek, który nie złamie rysika przy pierwszej lepszej okazji. Zgaś światło lub włącz jakąś lampkę, która nie będzie cię raziła w oczy (ja to robiłem przy świetle wpadającym przez okno), bowiem otwieranie oczu i światło łatwo mogą cię wybudzić. Następnie połóż się wygodnie w łóżku, przykryj się, tak by było ci ciepło i spróbuj się odprężyć, spróbuj o niczym konkretnym nie myśleć. Jeśli nęka Cię myśl: "Nie wyłączyłem lampki nocnej w drugim pomieszczeniu" albo "woda z kranu kapie" idź i zrób coś z tym - nic nie może Ci przeszkadzać, a już na pewno nie młodszy brat, któy przybiega zapytać, jak przejść jakiś etap w grze komputerowej. Zamknij oczy i zacznij nieśpiesznie liczyć tak: "3... 3... 3" starając się przestać nawykowo wsztrzymywać oddech, jakby w obawie przed nadciągającym niebezpieczeństwem i jednocześnie starając się oddychać głęboko i równomiernie, jakbyś wdychał świeże górskie powietrze. Niech sam oddech zacznie cię relaksować. Jeśli to zrobiłeś, odliczaj w dół w podobny sposób starając się utrzymać, a nawet pogłębić niewymuszone, głębokie oddychanie (samo takie oddychanie dostarczy mnóstwa tlenu do twojego mózgu) "2... 2... 2"; pamiętaj, nie wstrzymuj oddechu, rozluźnij mięśnie klatki piersiowej i pozwól jej i brzuchowi swobodnie się podnosić i opadać. Nie myśląc o niczym szczególnym odliczaj dalej "1... 1... 1". Jeśli czujesz, że nie masz już natrętnych myśli, a oddech jest równomierny i spokojny przejdź do cyfry zero: "0... 0... 0. To ważne, by w tym odliczaniu nie było ani pośpiechu, ani irytacji, ani zwątpienia (np. "to liczenie jest bez sensu") ani przymusu. Wymawiaj te cyfry nieśpiesznie i cały czas staraj się utrzymać ten stan niemyślenia o niczym i głęboki, odprężający oddech. Nadal będąc w takim stanie wyobraź sobie teraz, że odliczając od dziesięciu do zera np. schodzisz po schodach, albo jedziesz na niższe piętra windą. Ma to symbolizować twoje zejście do niższych poziomów umysłu. Jeśli odpowiada Ci schodzenie po schodach możesz relaksująco rozciągać mięśnie nóg i podciągać stopy jakbyś faktycznie schodził po schodach. Pozostając w zrelaksowanym stanie liczysz od 10 do 0 i odliczając wykonujesz ruch raz prawą, raz lewą stopą, co ma przywodzić na myśl schodzenie po schodach. Przy tym liczeniu możesz spróbować jeszcze bardziej się odprężyć, spowalniać oddech. Właśnie próba wyobrażania sobie czegoś i pozostanie jednocześnie w stanie relaksacji ma cię przygotować do dalszej pracy, gdzie byle myśl typu "udało się!" albo "no, dawaj!" może cię z tego stanu wytrącić.
Mnie pomaga wyobrażanie sobie siebie jak schodzę po schodach do piwnicy, gdzie poza nimi nie widać nic, tylko ciemność. Po pokonaniu wszystkich schodów, czy też minięciu wszystkich pięter i dotarciu na parter windą przychodzi czas na fazę medytacyjną. Polega ona na tym, by nie myśleć o absolutnie niczym i koncentrować się jedynie na możliwie jak najdłuższym wdechu nosem i tak samo możliwie najdłuższym wydechu ustami. Początkujący będą musieli spędzić na tej fazie więcej czasu zanim osiągną stan, w którym potrafią myśleć tylko i wyłącznie o wdechach i wydechach nie wpadając przy tym w irytację, ale z doświadczneia wiem, że z czasem człowiek uzyskuje coraz większą wprawę i potrzebuje coraz mniej czasu na wykonywanie kolejnych faz. Tym, którzy czują się w tym wystarczająco dobrze mogę zaproponować włączenie do tego pewnego rodzaju autosugestii. Ja przy wdechu i wydechu powtarzam w duchu: "Działam teraz na falach alfa". Robię tak przez dłuższą chwilę do momentu, kiedy poczuję w sercu coś jak "teraz nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych" i nachodzi mnie ochota, by zaraz z rana zrobić coś, do czego od dawna nie miałem odwagi lub serca. U ciebie może się to przejawić nieco inaczej: może to być uczucie totalnego odprężenia, przyjemnej senności albo wręcz pozytywnego pobudzenia, rozmarzenia. Jeśli tak, gratulują, możesz zacząć pracować. Nie otwierając oczu ułóż się wygodnie, ale tak, byś mógł notować na kartce bez światła i nie patrząc na nią. Zaczynam rozmawiać z mohją podświadomością, tzn. proszę ją w duchu o to, co chciałbym uzyskać i ZAWSZE podkreślam, że ma to być coś genialnego albo przynajmniej coś z iskrą geniuszu. Wymieniam wszystko, co chcę, by mi podsyłała tzn. genialne pomysły na rysunki, niezwykłe zdjęcia, zabawne sceny, które mogę wykorzystać w książce, błyskotliwe odkrycia itp. Najczęściej podczas sesji dostawałem czegoś najwięcej, a tylko czasem przewijały się pomysły dotyczące innych dziedzin, które najwyraźniej nie "ruszały" (nie oddziaływały na moje serce) mnie aż tak bardzo.
Ważne jest przy tym, by pozwolić myślom płynąć absolutnie swobodnie, bez narzucania treści, przyspieszania czy modyfikowania pojawiających się obrazów. Jakakolwiek próba ingerencji w to, co się pojawia jest próbą włączenia tej wrednej lewej półkuli. Jeśli mało co się pojawia albo jest jakieś słabe to znaczy, że lewa nadal działa w najlepsze i próbuje łączyć (czego nie potrafi, bo za syntezę odpowiada prawa półkula) twoje wspomnienia i szczyt jej możliwości to przypomnienie sobie ciotki na tle jakiegoś istniejącego krajobrazu, który zapamiętałeś z wakacji. To nie była nawet synteza tylko jednoczesne włączenie dwóch wspomnień udających nową kombinację. W każdym razie, to co zobaczysz, nie poruszy twojego serca ani trochę. Uczucie, którego doznawałem na widok czegoś niezwykłego można opisać pokrótce jako "wow!" albo "coś w tym jest!". Po prostu czułem, że to coś niesamowicie pięknego, z oryginalną kompozycją, pod niespotykanym kątem, o niesamowitej sugestywności. Jeśli zobaczę coś, co mi się podoba szkicuję (zamknięte oczy!) albo opisuję to, co widzę. Nie oszczedzam miejsca w notesie, więc jesli patrzę na to nazajutrz jestem w stanie z bazgrołów odtworzyć to, co widziałem na podstawie tylko jednego elementu, czy słowa kluczowego. Cóż, czasem się nie udaje odtworzyć, ale przy takiej ilości genialnych pomysłów to mała strata. Kiedy kończę notować, wkładam rękę pod kołdrę, żeby nie było mi zimno (kolejny element, który skutecznie potrafi wybudzić, choć z drugiej strony chłód potrafi też uśpić, bowiem ciało wyłącza "programy" organizmu i zużywa kalorie na ogrzanie ciała przez wystarczająco długi czas) i pozwalam myślom płynąć dalej. I kolejną sztuczką, którą stosuję to znane z NLP ruchy gałek ocznych. Nie otwierając oczu zataczam powolne kółka oczami to w jedną, to w drugą, potem kolejny raz w drugą, a w pierwszą tylko do połowy, stronę, dzięki czemu mam kontakt z częścią mózgu odpowiedzialną nie tylko za wyobraźnię, ale także za wspomnienia, a łączenie wyobrażonych obiektów ze "ruszającymi" wspomnianiami (np. rozstanie z ukochaną klasą po maturze) dają iście wybuchową mieszankę:) Załóżmy, że zobaczyłem w tej wizji kobietę, która jest co prawda ładna, ale nie ma w sobie nic niezwykłego, dlatego kręcę oczyma i pytam się w duchu, co znajduje się nad jej głową (pytania są "twórcze", gdyż zmuszają wyobraźnię do dania dowolnej pasującej odpowiedzi podczas gdy stwierdzenia blokują twórczy proces i zmuszają podświadomość do pokazania nam tego, co chcemy bez względu na to, czy jest to wartościowe, czy nie) i obraz przesuwa się niczym slajd do góry, gdzie zazwyczaj widzę coś, co czyni tą scenę bardziej dramatyczną lub niezwykłą. Czasem też oczywiście wizja zmienia się zupełnie i należy na to pozwolić.
Mam tylko jedną małą uwagę. Jeśli jesteś wierzący, poproś o ochronę anioła stróża przed rozpoczęciem wchodzenia w trans, gdyż nie należy zapominać, że podświadomość to dno mętnych wód, na którym osiada muł nagromadzony w trakcie poprzednich wcieleń (stąd te perwersyjne, animalistyczne, nieraz zwierzęco brutalne myśli jakie czasem przemykają nam przez głowę. Dlatego nie pamiętamy dobrze poprzednich wcieleń, by te wspomnienia/brudy czasem się nie uaktywniły) i istnieje pewna szansa, że "rogaty" (który uwielbia bawić się najniższymi ludzkimi instynktami) podrzuci ci jedną, czy dwie, czy tuzi myśli, które mogą ci się wydać pociągające albo niezwykłe nawet jeśli w gruncie rzeczy będą "chore". Mnie się nic takiego nie przytrafiło, niemniej jednak są ludzie o wiele wrażliwszych, być może medialnych umysłach, którzy mogą zobaczyć bardzo niepokojące rzeczy. Dalczego? W książce Tadeusza Niwińskiego pt. "JA" jest fragment, który mówi, że z nadświadomością można się komunikować tylko za pośrednictwem podświadomości, więc wcale nie powinno dziwić, że lepszy kontakt z podświadomością potrafi uaktywnić zdolność jasnowidzenia, z którą Niwiński wiąże nadświadomość.
Moje wizje miały jedną cechę wspólną: wszystkie były jakieś takie... z braku lepszego określenia powiedziałbym animalistyczne... naturalistyczne. Co mam na myśli? Praktycznie wszystkie kobiety były nagie, ale w taki naturalny, kulturalny sposób, jakby były uosobieniem sił natury: jedna była anielicą wykluwającą się z Ziemi o skrzydle wystającym ze skorupy i znajdującym się pod niesamowitym kątem zbliżającym się ku "obiektywowi kamery", inna była w ciaży, ale zamiast tułowia miała klepsydrę w środku której, w górnej części było niemowlę "przesypujące się" w piach na dole klepsydry. Oczywiście, to są tylko moje wizje z głębi MOJEJ podświadomości, więc nie oczekuj, że moje wizje będą oddziaływać na serce każdego z tych, którzy to czytają. Nie da się jednak ukryć, że motyw kobiety z klepsydrą ma w sobie symbolizm, który w niewymuszony sposób powstał w JEDNEJ CHWILI. Jedni mogą ten obraz odbierać jako coś dotyczącego ciąży, jeszcze inni aborcji, a jeszcze inni bezpłodności (piach jest jałowy).
Pierwsza metoda wygląda podobnie. Wybieram sobie jakąś wygodną pozycję, ba nawet opieram się o oparcie krzesła, zamykam oczy, odliczam w sposób "3...3...3...2...2...2...1...1...1...0...0...0", staram się odprężyć, spowolnić oddech, odliczam z zamkniętymi oczami od 10 do 0 wyobrażając sobie, że schodzę po schodach, mówię w duchu "działam teraz na falach alfa" wdychając powietrze przez nos i wydychając przez usta, a na koniec starając się jak najlepiej wykorzystać nowouzyskany stan podwyższonego entuzjazmu otwieram oczy i zabieram się do pisania opowieści (ew, czegoś innego). W moim przypadku to działa, może nie tak silnie jak powyższy wariant, ale przynajmniej udaje mi się uspokoić zwątpienie i przymus. No i nie wolno zapominać, że tą metodę mogę wykorzystać gdziekolwiek jestem, o każdej porze dnia i nocy.

Powodzenia i samych sukcesów z wykorzystaniem tej metody!
Napiszcie, jeśli będziecie mieć jakieś doświadczenia z tą metodą i chcielibyście się nimi z innymi podzielić.

Z pozdrowieniami.
Jakub "Antypaladyn Pedigri" Luberda Rabka-Zdrój, 26. 01. 2008.

www.pedigri.deviantart.com/gallery
www.fotka.pl/profil/antypaladynpedigri
http://nasza-klasa.pl/profile/7001328
http://antypaladynpedigri.blog.onet.pl/
http://antypaladyn.livejournal.com/

e-mail: pedigree@op.pl
GG: 4202520